Po pierwsze, zastanawiam się, czy informacja o tych ostatnich zdarzeniach pojawiła się lub pojawi w jakimś polskim "mainstreamie". Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że nie.
A o co chodzi?
Szczegóły, w przetłumaczonych poniżej obszernych fragmentach informacji z "Sudan Tribune", jednego z moich pierwszych źródeł informacji nt. wydarzeń w niespokojnych Sudanach.
"Jonglei: 'Ponad 500 ludzi zabitych lub zaginionych' po ataku na Akobo, powiedział komisarz
Sobota, 10 marca: "Komisarz hrabstwa Akobo powiedział, że od 500 do 800 osób jest zaginionych po ataku, jaki w piątek o świcie członkowie plemienia Murle przeprowadzili na zagrody bydła i wioski w stanie Jonglei.
- Od 500 do 800 osób albo straciło życie, albo jest zaginionych, albo zostało porwanych - powiedział w sobotę wieczorem przez telefon komisarz Akobo. - Są doniesienia, że porwanych zostało wiele dzieci - dodał. Jako że do zdarzeń doszło w odległym rejonie, "Sudan Tribune" nie była w stanie niezależnie potwierdzić informacji.
(...)
Komisarz opisał sytuację jako "prawdziwą katastrofę". Dodał: - Nie ma leków i na dodatek bardzo trudno jest dotrzeć do rejonu Dengjok [to miejsce, gdzie doszło do ataku; jest to bagienna okolica, poprzecinana wieloma rzekami - przyp.; rejon ten leży ok. 90 km od miasteczka Akobo, siedziby hrabstwa].
Joshua Konyi, komisarz hrabstwa Pibor, z które pochodzą Murle, powiedział 'Sudan Tribune', że świadom jest ataku. Jakkolwiek, przewodniczący młodzieży Murle w Pibor, Nyany Korok, powiedział że nie odnotował ataku w hrabstwie Akobo.
Po tym, gdy na przełomie grudnia i stycznia 6 tys. członków plemienia Lou-Nuer zaatakowało hrabstwo Pibor, Konyi donosił o ponad 3 tys. ofiar tego najazdu, aczkolwiek ta liczba została zdementowana przez Misję ONZ w Sudanie Południowym.
'Liczba ludzi, którzy giną w jakimkolwiek ataku, nie może być tak po prostu oszacowana. Ale z pewnością liczba zabitych będzie wysoka - powiedział komisarz Akobo.
Kampania rozbrojeniowa
Starcia w hrabstwie Pibor wywołały ataki zemsty na rejony zamieszkałe przez Lou-Nuer oraz Dinka. Rząd rozlokował na terenie stanu 12 tys. żołnierzy w przygotowaniu do kampanii rozbrojeniowej, która powinna się zacząć w ciągu kilku najbliższych dni.
Ataki w hrabstwie Akobo prawdopodobnie uczynią ten proces trudniejszym. Prezydent Sudanu Południowego, Salva Kiir Mayardit, zapowiedział już wcześniej, że jeśli broń nie będzie przekazywana przez cywilów dobrowolnie, wojsko użyje siły.
Prezydent Kiir jest w poniedziałek spodziewany w Bor, stolicy stanu Jonglei, gdzie ma oficjalnie rozpocząć akcję rozbrojeniową.
Napady na stada bydła, jak ten piątkowy w Akobo, często mają miejsce w odległych rejonach o słabej sieci dróg, co utrudnia interwencję rządowej armii (SPLA) oraz Misji ONZ w Sudanie Południowym (UNMISS).
Murle wycofują się z bydłem
Komisarz Akobo twierdzi, że napastnicy wycofali się z rejonu Dengjok wraz z 500 tys. sztuk bydła, po tym, jak okupowali dziewięć "obozów bydła" od piątku rano do soboty. Powiedział, że kilku napastników zostało zabitych, a lokalna młodzież ściga Murle.
"ST" nie była w stanie niezależnie potwierdzić doniesień, że znaleziono już nawet 290 martwych ciał.
Niektórzy parlamentarzyści stanu Jonglei, korzystając z helikopterów UNMISS, odwiedzili w sobotę zapalny rejon, jednak po powrocie do Bor nie wystosowali żadnego stanowiska dla prasy.
Komisarz Akobo powiedział jeszcze "ST", że z powodu bagiennej natury tych okolic oraz wielu rzek wielu ludzi nie miało po prostu dokąd uciec. Niektórzy mieli utonąć w rzekach podczas ucieczki przed napastnikami.
Bydło jest trzymane na bagiennych terenach Dengjok podczas pory suchej.
Komisarz powiedział, że liczba zabitych zostanie podana w ciągu kilku dni, gdy lokalni administratorzy przedstawią mu wyczerpujący raport."
(...)"
źródło: http://www.sudantribune.com/Jonglei-Over-500-people-killed-or,41862
--
blog związany jest z internetową inicjatywą Modlitwa za Sudan
Komentarze